wtorek, 27 października 2009

Dramatyczne niebo...

Jak tak właśnie patrzę przez okno na przesuwające się leniwie czarne chmury po przeplatane gdzieniegdzie srebrnymi wolnymi przestrzeniami, to tak mi się wydaje, że właśnie w tych kolorach jest ten naszyjnik. W kolorach jesiennego dramatycznie czarno- srebrnego nieba. Szkoda, że zdjęcia nie oddają dobrze barwy. Z tego co wiem to taki rodzaj przypięcia koralików dookoła łańcuszka nazywa się jeżyk. Tylko, że jeżyk jest w takiej bardziej gęstej formie. Mój taki wychudzony. Na jeżyka poszło: 14 kostek masy perłowej, 15 kuleczek czarnego hematytu , 15 cyrkonowych srebrnych kuleczek oraz łańcuszek srebrny wszystko wymieszać i nosić ze smakiem. Niebo zrobiło się już całkiem czarne więc tak dla ciekawości pokażę moje pierwsze próby szydełkowania naszyjnika:



Próbowałam szydełkować czarne i perłowe koraliki na żyłce jubilerskiej. Efekt ciekawy lecz bardzo praco chłonne. Bo najpierw trzeba nawlec te wszystkie koraliki na żyłkę. Pewnie jest kilka sposobów jak zrobić to szybko ale i tak zabiera to trochę czasu. A potem szydełkujesz i okazuje się, że wzór który wybrałaś jest taki trochę koralikożerny i brakuje Ci koralików i wychodzi Ci w sumie zamiast naszyjnika bransoletka rozciągająca się w naszyjnik. Ale nie zrażam się. Na pewno spróbuję z jakimiś fajnymi kamykami, coby było bardziej eleganckie. Pomysł podoba mi się! A jak!!!


Jak któraś z kobiet zakłada ciuch z duużym dekoltem to po pierwsze primo zakłada dużą ozdobną biżuterię na szyję, żeby ten dekolt lekko zakryć. Po drugie primo zakłada coś małego najlepiej świecącego, żeby jednak wzrok przyciągnąć w ten dekolt. Albo po trzecie primo zakłada coś takiego jak prezentowany obok długaśny naszyjnik, żeby wzrok od tego dekoltu odciągnąć lekko w dół. I właśnie długaśny naszyjnik mi wyszedł godzinę przed sobotnią imprezą.

Tak to sobie właśnie naszyjnikuje i cieszę się niezmiernie bo paczki z akcesoriami przyszły!!!

środa, 21 października 2009

Retro i Disco!!!

Gratisy to jednak dobra rzecz przy zamawianiu akcesoriów. Wszystko co dzisiaj stworzyłam powstało albo z gratisów albo z podarowanych przez kogoś koralików. Dzisiaj zaczynam od naszyjnika w stylu disco:P Tak mi się poskręcał z 3 opakowań koralików rureczek. Metalic, czarny i metalic- róż. Każdy maleńki koralik jest nawleczony osobno i jest ich chyba z milion. Naszyjnik obok satysfakcji przysporzyli mi również bólu dłoni:






Kolczyki w stylu retro. Piękny szary kamień, oksydowane przekładki, srebrny łańcuszek i bigle. Takie zgrabne wyszły. Mam nadzieję, że się spodobają. Dzisiaj po długiej przerwie był dzień zamawiania akcesoriów. Już się nie mogę doczekać. Otwieranie paczki, przeliczanie koralików i delektowanie się błyskotkami to najlepsze zajęcie na jesienne popołudnie. Paczka pewnie przyjdzie w piątek, szkoda, że tak późno w piątek wracam pewnie będę musiała odłożyć przyjemności do niedzieli. Wyobrażacie sobie:)

Dzisiaj tak króciutko a na zakończenie przypomniał mi się bardzo stary kawał o Stalinie:
Rosja. Wczesny ranek, ciemno i zimno na dworze. W milionach komunistycznych bloków rozlega się jedynie słuszne radio.
Spiker: Dzień Dobry Towarzysze! Towarzysz Stalin wstał już, więc i Wy wstańcie.
Spiker: Drodzy rodacy! Towarzysz Stalin się gimnastykuje, więc i wy się gimnastykujcie!!!
Spiker: Towarzysze! Towarzysz Stalin je śniadanie... a dla was... a dla was chwila muzyki:P



A dla Was chwila muzyki na YouTube- link



Przyrzekam, że zawsze jak słucham tego mam lepszy humor. Zresztą widząc teledysk trudno się nie uśmiechać:P

wtorek, 13 października 2009

Tak z innej mańki- szalik szydełkowy

Historia tej wełny sięga czasów Prometeusza i jego boju o ogień dla ludzkości. Poważnie. Wełna ta (chyba z 4 kłębki) była już: rękawiczkami, fragmentem szalika, małymi kwiatuszkami. Trzy razy w swoim żywocie była zaczątkiem trójkątnej chusty. Aż wreszcie jej karma się odwróciła i stała się pięknym szalikiem. Tak się na niego napaliłam, że szalk powstał w jeden deszczowy jesienny weekend. Kolor pięknie współgra ze spadającymi żółtymi liściami topoli, która rośnie w ilości sztuk cztery w bliskości naszego domu. W czasie takiego leniwego weekendu gdy ręce są zajęte pracą można sporo przemyśleć życiowych spraw. Deszcz za oknem, dobra gorąca herbata, miła muzyczka i coś pożytecznego do zrobienia i nasze cztery kąty w ponurym bloku stają się nagle oazą przytulności. Jak słusznie zespół Dżem śpiewał w życiu piękne są tylko chwile...I pewnie jak się kiedyś wnuków dorobię to o takich chwilach będę opowiadać. O tym jak w deszczowe popołudnia razem z moją mamą obierałyśmy grzyby. Chichrając się do nieprzytomności z historii rodzinnych opowiadanych przez nią. O wspólnym gotowaniu, śmianiu się i płakaniu... Bo przecież nie będę wnukom opowiadać kto wygrał X edycję Tańca z Gwiazdami:P...
A wracając do praktycznych rzeczy:
Proszę nie komentować zdjęć bo robiłam je z narażeniem życia i wiem że są nieostre. No cuż nie można mieć wszystkiego. Wystarczy , że jestem piękna i mądra i urocza prawda:D?? Z szydełkowaniem to jest tak, że za bardzo nie umiem. Ale jak spojrzę na jakiś wzór to się go nauczę i tylko ten wałkuję. To jest zrobione z wchlarzyka z 3 słupków, tak mi się wydaje i gdzie niegdzie oczka łańcuszka. No nie wiem jak załapie jakiś wzór to robię aż się wełna skończy, i tak właśnie było z tym szalikiem, długi z dziurkami (ażurowy) i taki jesienny. Nie ma mowy żebym nauczyła kogoś jak się to robi, bo sama nauczyłam się z internetu jak miałam nogę w gipsie i byłam unieruchomiona. A tych co chcą to odsyłam do fajnej strony o szydełkowaniu z której się uczyłam:
Link do strony o szydełkowaniu
Pozdrawiam!!! U nas dzisiaj padał grad:P

niedziela, 4 października 2009

Wolność Tomku w swoim domku

Prawdą jest jakoby człowiek doceniał to co właśnie stracił, łącznie z szansą i nadzieją na coś. Ja miałam ostatnio ciekawą życiową propozycję, do której podeszłam nieprzychylnie na początku a z czasem uznałam za genialny pomysł i wtedy straciłam tą propozycję, nie była już aktualna. No i ok w życiu tak jest, że nie wszystko wychodzi tak jakbyśmy chcieli. Specjalnie nie rozpaczam bo wiem, że coś tam się jeszcze pojawi ciekawego. Ale zastanawiam się nad swoimi odczuciami, nowymi pomysłami jakie przyniósł projekt. Nigdy nie podejrzewałam, że moje podejście do życia w mieście i na wsi zmieni się tak diametralnie. Najbardziej jestem zdziwiona faktem, że jeszcze tydzień temu zacięcie broniłam swojego zdania a już kilka dni później układałam w głowie plany nowego życia:) Czyli jednak kobieta zmienną jest oraz tylko krowa nie zmienia zdania:) I w sumie wyszło na to że podobają mi się moje zdolności adaptacyjne do nowej sytuacji, czyli jednak myślenie zadaniowe: jest konkretna sytuacja i zastanawiam się jak jej sprostać najbardziej. Plusy i minusy mieszkania w mieście i na wsi istnieją, nikt tego nie ukrywa, więc trzeba konsekwentnie i pozytywnie (bardzo ważne!!!) nastawić się do podjętej decyzji. Będąc w temacie planowania przyszłego miejsca zamieszkania, nie mogę przejść obok kwestii tworzenia biżuterii. Jak wiadomo do tego potrzeba miejsca. Czasami nawet sporo (wnioskuję z rozmów z koleżankami tworzącymi biżuterię). Zastanawiam się również jak koleżanki po fachu aranżują swoje miejsce pracy. Na pewno tworzenie na kolanie nie jest niczym złym, tylko nie na dłuższą metę. Idealnie by było mieć własne miejsce do tworzenia. O czym pomyśleć żeby było idealnie (według mnie oczywiście)? O przestrzeni, wygodzie, oświetleniu, przechowywaniu akcesorii, przechowywaniu gotowych wyrobów, miejscu do robienia zdjęć.
Przestrzeń -przestronne wnętrze to słowo klucz, czyli wersalskie salony, amerykański rozmach i duże schody jak z Dynastii. A tak naprawdę liczę na płaskie biurko lub stół. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż nierówna powierzchnia z której staczają się (do rynsztoka:P a jak) koraliki. Dobrym pomysłem jest podłożenie jakiejkolwiek tkaniny wtedy te małe potwory tak się nie kulają. Wiem z własnego doświadczenia, że potrzeba miejsca na manewry około koralikowe i najważniejsze potrzeba miejsca na rozłożenie wszystkich swoich materiałów, linijki, notatek ze szkicem, albo takich do obliczeń (tak tak, w czasie tworzenia stosujemy trochę matematyki). Mi tworzenie jednej rzeczy zajmuje około godziny (nigdy się nie spieszę, wybieram i dopasowuje powoli, szkicuje a czasami po prostu przeglądam swoje zasoby). Dlatego ważne jest aby miejsce w którym siedzimy było wygodne. Dobrze jest zadbać o wygodne krzesło, żeby nie bolały nas plecy i kark. Najgorsza jest tendencja do garbienia się, czyli coś co mam ja. Jak czuję, że drętwieje wstaje i rozciągam się (nie ma jak joga). Aby czas miło leciał ja potrzebuję dobrej muzyki polecam Melody Gardot oraz Dianę Krall:)

Melody Gardot- link do utworu na Youtube

Diane Krall- link do utworu na Youtube

aha wtedy nastrojowe oświetlenie odpada, to nie romantyczna kolacja tylko ciężka praca tak więc oświetlenie musi być porządne. Dzienne światło daje najlepsze warunki pracy, oświetlenie sztuczne powinno być w miarę możliwości jak najpełniejsze. Tutaj pojawia się kwestia barwy światła czy żółte (bardzo dobre dla oczu, gorsze dla biżuterii, pożółca i przekłamuje kolory) czy białe (idealne dla biżuterii, nieznośne dla oczu). Ja wybieram żółte z powodu higieny pracy, a zdjęcia robię w świetle białym ot i wymyślili. Jeżeli chodzi o przechowywanie to jest to ciężki temat. Przede wszystkim półfabrykatów jest zazwyczaj sporo. Najlepiej trzymać każdy rodzaj i kolor w osobnym opakowaniu np. w woreczkach strunowych. Następne pomysły to pudełka- oczywista oczywistość. Najlepiej sprawdzają się wykonane z przezroczystego tworzywa, można zobaczyć ich zawartość. Moim patentem są pudełka po lodach:P (ekonomiczne) a super fajnym pomysłem są takie pudełka dla wędkarzy, maja małe przegródki i są w kształcie szkatułki (takiej większej). Co jeszcze: słoiczki, woreczki, szkatułki i co dusza zapragnie. ja trzymam te wszystkie pojemniki w torbie- kiedyś była torbą sportową dziś już nie jest, długa historia... Tak naprawdę nie widziałam nigdy na żywo miejsca pracy biżuteryjek, za to widziałam kilka zdjęć w internecie. Nie wiem czy do zdjęcia czy tak w ogóle jest, ale niesamowity porządek macie dziewczyny:) Chociaż prawdę mówiąc ja również się porządku nauczyłam. Rodzina chyba by mnie oskubała jakby ciągle się coś walało po podłodze. Wiem, że niektórzy mają szufladę specjalną, albo widziałam również starą walizkę:P Każdy sposób dobry byleby nie zajmował dużo miejsca (w końcu mieszkamy w Polsce- krainie małych mieszkań, oraz był praktyczny- czyli każdą rzecz łatwo wyjąć i włożyć i żeby można było szybko zlokalizować poszczególne drobne elementy i żeby był pokój na świecie:P Ja wszystko opisuje. Mam specjalną bazę w excelu, gdzie zapisuje co i za ile i od kogo kupiłam, nadaje temu numer i potem naklejam owy numer na torebkę z półfabrykatem. Mi się to sprawdza, dla niektórych za dużo zachodu i ok. Każdy idzie własną drogą zen. Inaczej się ma sprawa z gotowymi wyrobami. Je trzymam w starej zakopiańskiej szkatułce mojej mamy. Bo zawsze dobrze wiedzieć, że po ścisku w starej torbie sportowej czeka nas cudowne miejsce gdzieś wyżej. Ok na koniec miejsce do robienia zdjęć. Każdy z nas ma inaczej, i nie będę uogólniać jednak jest jedna zasada lokalizacja lokalizacja i lokalizacja- jak ja znajdziecie będziecie wiedzieć:P Czyli dużo naturalnego światła, ale nie ostre słońce czyli jak na pierwszej randce nie za ciemno i nie za ostro:P Jak trzeba to doświetlcie najlepiej białym światłem (takie się stosuje w jubilerstwie). Przydaje się również biała kartka jako tło i musicie znać się na waszym aparacie - czyli instrukcja obsługi w ruch:)
To by było na tyle, dawno nie pisałam i już zaczełam zapominać jaką mam przyjemność z pisania:) a przyjemności nigdy nie z wiele. Mam nadzieję, że komuś pomogą moje rady, jak macie jakieś inne to dawajcie im więcej tym lepiej. Pozdrawiam ze sztormowego Gdańska.