Niedaleko Gdańska leży wśród lasów spokojne, malownicze Jezioro Otomińskie. Obok jeziora leży ( kiedyś wieś, dzisiaj już prawie dzielnica Gdańska) Otomin, od którego pochodzi nazwa jeziora. Ale znana jest legenda, która mówi inaczej. Ponad tysiąc lat temu nad jeziorem, w grodzisku mieszkał samotnie ze służbą rycerz Otomin. Często o zachodzie słońca przechadzał się nad brzegiem jeziora i któregoś dnia równo o zachodzie słońca usłyszał unoszące się z jeziora dźwięki harfy. Zaintrygowany przychodził codziennie aż jego trud został wynagrodzony i z jeziora wynurzyła się rusałka. Miała na imię Otomina i mieszkała w głębi jeziora samotnie. Rycerz zauroczony dziewczyną spotykał się z nią co noc do momentu otrzymania rozkazu od samego Księcia Wisława. Rozkaz dotyczył uczestnictwa w turnieju rycerskim w Gdańsku. Otomin musiał w nim uczestniczyc, bo wola księcia była najważniejsza. Żegnając się z rusałką Otominą otrzymał od niej wieniec białych lilii aby pamiętał o niej i mógł wygrac turniej. Jednak prosiła go o jedno, nie może zdradzic nikomu od kogo otrzymał kwiaty. Rycerz pojechał do gdańskiego grodu i unoszony miłością Otominy wygrał turniej. Książę Wisław zaprosił go na późniejszą ucztę, gdzie Otomin bawił się i radował ucztując, jedząc i pijąc, nie unikając miodu pitnego. Baczne oko na rycerza miały córki księcia: Subisława, Mirosława i Justyna, kuzynka zza Odry. Przymilały się do niego przez całą wieczerzę, nie dając mu spokoju zagadywały kto przystroił go pięknymi liliami. Znużony całym dniem oraz dużą ilością miodu rycerz, chcą pozbyć się natrętnych dziewczyn powiedział, że kocha się w rusałce Otominie i to ona tak go ustroiła. Nie zdążył jeszcze dokończyć zdania gdy spostrzegł na twarzach dziewczyn przerażenie. Zerwał wianek z głowy i zobaczył, że lilie zwiędły i sczerniały jakby rażone gwałtownym ogniem. Otomin zerwał się, wskoczył na konia i ruszył traktem do swojego grodziska. Kiedy końskie kopyta zadudniły na drewnianym podjeździe nad fosą, natychmiast otwarły się bramy grodziska. Otomin zastał swoją służbę bardzo podnieconą. Zaufany giermek powiedział mu, że o północy, niedawno temu jakiś gwałtowny, przejmujący szloch przeszedł ponad jeziorem. Zrozpaczony Otomin pobiegł nad brzeg jeziora wołając swoją Otominę, ale ona nigdy już się nie pokazała. Zdradzona Otomina na zawsze pozostała na dnie w swoim samotnym pałacu. A z powierzchni wody znikły wszystkie lilie...
Jezioro Otomińskie. Czy to rusałka...No raczej nie:P
Znikły lilie a łabędzie pozostały...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ piękne jezioro! Ale jak tam pusto - gdzie są ludzie (oprócz tej rusałki w wodzie), jeśli to już prawie dzielnica Gdańska? Nie nooo - u nas ino brudne stawy w okolicy :P
OdpowiedzUsuńPrzy dobrej pogodzie jest tam zatrzęsienie ludzi, my byliśmy już pod koniec wakacji i w środku tygodnia. Było trochę ludzi ale każdy znalazł sobie swój własny prywatny malutki kącik i było dobrze. A jezioro raczej spore. No u nas też są brudne stawy ale tam nie jeździmy po prostu:))
OdpowiedzUsuń