środa, 26 sierpnia 2009

Przyczajone ważki ukryte smoczyce:)

Mój sposób na stresy? Kajakowanie!! Nic tak nie odpręża jak powolny spływ rzeką. Pływaliśmy pierwszy raz na rzece Wda (Czarna Woda). Tylko dwa dni, krótki odcinek ale na pewno tam wrócimy. Płynęliśmy taką małą ekipą na dwa kajaki od miejscowości Czubek.:) Rzeka fantastyczna przez całe kilometry nie widać po żadnej stronie zabudowań ludzkich , tylko pola i lasy. Tak więc prowiant na drogę trzeba mieć przygotowany. Byliśmy bardzo zaskoczeni "dzikością" otoczenia, bo przecież taka na przykład Krutyń to w porównaniu z Wdą wielki bazar:) Tutaj tylko my i rzeka, czasami po drodze spotykani jacyś kajakarze. Rzeka czysta, natomiast mało ryb za to sporo ważek. Piękne, duże, granatowe, furgocące i odpoczywające na naszych kajakach gdzie popadło: na kolanie, na wiośle, na głowie, na burtach. Latają całymi chmarami. Wtedy można było im się dokładnie przyjrzeć i naprawdę wyglądają jak miniaturowe smoki:) Rzeka niesie leniwie, ale czyhają na nas również podtopione konary, które urozmaicają kajakowanie. Trzeba też wykazać się już lekką umiejętnością wiosłowania, żeby nie zaliczyć wywrotki. Co prawda byliśmy na to przygotowani, worki na śmieci to jest to!

Taki spływ niesie za sobą kilka atrakcji takich jak rozbijanie namiotu na polu namiotowym, wypad po prowiant 5 km szosą w japonkach:P, słynne (w niektórych kręgach) rozpalanie ogniska od jednej zapałki oraz obserwowanie gwiazd na niebie. Należy dodać do tego walkę z komarami oraz nocne mycie zębów z latarką czołową a mamy przepis na ekstremalną (w wersji mini) wyprawę. Biwakowego uroku dodawali nam również spotkani na noclegu kajakarze z Warszawy, którzy dołączyli się do naszego ogniska przynosząc gitarę.

Drugie dnia powtórka z rozrywki, oraz dodatkowe elementy jak przenosiny kajaka we Wdeckim Młynie.

Tam krótki postój a później dalej na rzece gdzie czekały nas męczące zakręty oraz żarłoczne komary. Jako jedyna posiadaczka mapy odpowiadałam ciągle na jedno powtarzające się pytanie. Daleko jeszcze?? Daleko, niedaleko jak dopłynęliśmy do mostu, z którego miał nas zgarnąć Pan Od Kajaków wszystkim było już smutno, pomimo zmęczenia.
Na Wdę wrócimy na pewno, ponieważ dowiedzieliśmy się, że następny odcinek jest jeszcze bardziej ciekawy. A my ciekawscy ludzie jesteśmy:P. Może nawet następny raz będzie na nowym Żółtym Dymańcu (nowy zakup- żółty gumowy kajak. Jak tylko przyjdzie będziemy testować na naszych rzekach i bajorach i kałużach...). Pomysł zakupu własnego kajaka narodził się w głowie Pawła już dawno, na Krutyni podczas spływu, widzieliśmy parę która takim płynęła- fajna łódź bojowa. No i ta niezależność spływu. Ok zobaczymy jak przyjdzie paczka:P

wtorek, 18 sierpnia 2009

Szaleństwo małych kuleczek

Aura ostatnich dni w Trójmieście nie pozwalała na robienie dobrych zdjęć biżuterii, ale jakoś tak szkoda jak naszyjniki czekają na swoją kolej. Za to pozwala na spotkania typu Pabianice vs Gdańsk. Oczywiście blogowe spotkania w realu. Było świetnie co ja tam będę mówić. Dzięki Bellis za spotkanie. Jednak założenie bloga to był genialny pomysł mojego Brzydala, skutkujący poznawaniem fantastycznych ludzi:)) A wracając do biżuterii ten naszyjnik jest z kwarcem wiśniowym i posrebrzanymi rurkami. Szał jakiś panuje na te rurki, ponieważ zamówień mam sporo. Więc siedzę, robię i łapię skaczące po całym pokoju kuleczki wielkości 6 mm:) Powiem tylko tyle, że fajna, czysta, prosta praca. Taką lubimy. Nie to co wire wrapping:P A efekt też fajny. Bardzo błyszczące. Sama dla siebie nie wiem, na którą wersję się zdecydować. Pewnie skończy się jak zawsze, że zostanę z niczym.
To jest druga wersja z fluorytem. Pełna jeszcze bardziej błyszcząca.









Jeżeli chodzi o pogodę to jak pisałam dopisuje średnio, weekend za to był bardzo gorący co zaowocowało rowerową wycieczką nad morze. Ale już w tygodniu i zimno i pada i zimno i pada cytując za Kazikiem:)






Temperatura wynosiła w niedzielę 30 stopni Celsjusza, powietrze drgało nagrzane. Tłumy waliły na plażę. Przedzierając się rowerami poprzez spragniony słońca i innych rozrywek tłum dotarliśmy do bardziej wyludnionego zakątka plaży. Aż tak pusto nie było jak na zdjęciu, ale zdarzały się przebłyski ciszy i spokoju:)




Miesiąc sierpień to miesiąc spotkań jak widać. Nie tylko uroczych ludzi ale i urocze zwierzątka. Chełbia modra czyli aurelia aurita jest ślicznym krążkopławem z gatunku parzydełkowców. Jad jej nie jest groźny dla człowieka, więc nikt przy końcu wakacji, kiedy te stworzonka się pojawiają nie wyskakuje z piskiem z wody. No albo wyskakuje:P zależy od wieku i płci:)Dryfują sobie chełbie w pasie przybrzegowym, często na piasek wyrzucane przez silniejszą falę wysuszane są w promieniach słońca. Ten galaretowaty stwór o lekko różowym zabarwieniu, z widocznymi narządami podobno czuje, widzi i słyszy:) A to za pomocą zgrupowania na powierzchni szklistego ciała zestawu komórek zmysłowych wrażliwych na światło, substancje chemiczne i dźwięki. Dla mnie spotkanie chełbi w wodzie nieodmiennie kojarzy się z nostalgią mijającego lata i obowiązkowym pierwszym września w szkole:)

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Kusząca herezja: uwierzyć w życie kamieni.


A jednak można. Szczególnie w życie kamieni szlachetnych. Tych splecionych z ludzkim życiem czasami szczęśliwie a czasem tragicznie. Dzisiaj tylko o jednym kamieniu ale za to obszerniej. Sponsorem dzisiejszego odcinka jest literka t jak turkus!

Turkus (kalait) – minerał z gromady fosforanów. Należy do grupy minerałów rzadkich. Nazwa turkus wywodzi się od nazwy Turcji "turecki kamień", gdyż jego szlak handlowy wiódł niegdyś przez Turcję, natomiast nazwa kalait (gr. ładny kamień) została po raz pierwszy użyta przez pisarza rzymskiego Pliniusza Starszego i obecnie jest już prawie nieznana. Właściwie turkus nie występuje w Turcji, tylko został tam przytargany w celu sprzedaży na targu przez sprytnych i odważnych wenecjan. Zresztą rozpanoszył się tam (turkus oczywiście) i zdobił pałace i domy bogaczy już od XIV wieku. Różne źródła podają taką możliwość jakoby nazwa pochodziła od koloru Morza Śródziemnego na południowym wybrzeżu Turcji. Znana jest też wersja, że nazwę turkus wprowadziła do Europy francuska nazwa pierre turquin oznaczająca granatowy kamień. Ja jednak upieram się przy pierwszej wersji (jakby moje zdanie się liczyło:P)

W obecnych czasach wartość turkusu, jak innych matowych kamieni jest trochę obniżona przez wprowadzenie imitacji oraz syntetycznych kamieni na rynek. Z konkretów to można powiedzieć, że turkus jest bardzo delikatny. W skali Mohsa (twardość) osiąga 6, czyli nieznacznie więcej niż szkło. Kolor jaki potrafi posiadać ten kamień to czysta wariacja dotycząca morza, od białego- niebieskiego przez pastelowy niebieski do błękitnego (turkusowego), oraz od niebiesko-zielonego do żółtawo-zielonego.

Turkus był pierwszym kamieniem półszlachetnym wydobywanym w kopalniach, niektóre z nich działają do tej pory. Często są to małe kopalnie gdzie pracuje się ręcznie przy niewielkim użyciu maszyn. Jakkolwiek w Stanach Zjednoczonych, turkus jest często "produktem ubocznym" wielkoprzemysłowego wydobycia miedzi. W Europie wydobyciem turkusu może się poszczycić Iran. Irański turkus był wydobywany od wieków, i był prawdopodobnie pierwszym źródłem tego kamienia w całej Europie.
Ciekawym miejscem gdzie można wydobywać turkus jest półwysep Synaj. Egipcjanie już 3000 p.n.e. używali turkusu do wyrobów zdobniczych oraz sami go wydobywali. Zresztą półwysep był nazywany Krainą Turkusu. Dwie najważniejsze kopalnie to Serabit el-Khadim i Wadi Maghareh.

Turkus wydobywa się również w Stanach Zjednoczonych przeważnie w stanie Arizona, turkus tam wydobywany ma wysoką wartość rynkową. Jedna taka kopalnia może wydobyć około 400 ton turkusu rocznie.

Pastelowe odcienie turkusu zdobyły względy wielu starożytnych kultur. Uznaniem się cieszył wśród władców Egiptu, wśród Azteków, Persów oraz na niewielkim obszarze Chin, przynajmniej od czasu dynastii Shang. Turkus jest jednym z najstarszych kamieni półszlachetnych, pomimo to nie był popularny w Europie aż do XIV wieku. Dopiero upadające wpływy kościoła katolickiego pozwoliły na używanie tego kamienia w świeckiej biżuterii. Wspólne dla wszystkich używających go ludzi było przeświadczenie, że turkus posiada profilaktyczne właściwości. Podobno miał zmieniać kolor wraz ze zdrowiem właściciela (niestety nie dowiedziałam się na jaki kolor miał się zmieniać, domyślam się, że mógł albo blednąć albo utleniać się na ciemny kolor, ale raczej tracił swoją piękną barwę zwiastując chorobę delikwenta:). Acha i oczywiście był też talizmanem czyli chronił od niefortunnych dla właściciela mocy. Aztekowie z kolei używali turkusu bez umiaru:) łączyli go ze złotem, malachitem, jadeitem, koralem i z muszlami. Tworzyli z tych kamieni mozaiki oraz biżuterię głównie w celach rytualnych. Wykonywane były rytualne maski czasami z ludzkimi czaszkami jako podstawa, rękojeście noży oraz ozdobne tarcze. Aztekowie wierzyli, że turkus uchroni ich od strzały wroga.


Dla Persów turkus był narodowym kamieniem przez całe wieki. Najsłynniejsze kawałki turkusu znalezione w Egipcie to te, odkryte w grobie Tutanchamona. Znaleziono tam maski, pierścienie, naszyjniki- pektorale. Zdjęcie poniżej:

Teraz porozmawiajmy o imitacjach. Pierwsi byli nie Chińczycy jak nam by się mogło wydawać a Egipcjanie. Dzisiejsze imitacje tworzy się najczęściej z farbowanego howlitu. Naturalnie biały oraz posiadacz cieniutkich czarnych żyłek howlit jest głównym pretendentem do miana imitacji roku. Turkusy naturalne również się lekko poprawia farbując go, impregnując. Okruchy turkusy zbyt małe by używać ich indywidualnie, mieli sie na pył i łączy za pomocą różnych żywic w jeden większy kawałek.


Turkusy są przepięknym kamieniem. Podróbki są bardzo tanie w przeciwieństwie do oryginału. Ale żadna podróbka nie odda faktury i koloru tego kamienia. Osobiście nie znam osoby, której by się turkus nie podobał. Chętnie taką osobę poznam i niech mi wyjaśni z czym ma problem:P Czy może z kolorem czy może z czarnymi żyłkami:) Pomimo pozornie bojowego nastroju jestem całkiem zrelaksowana po spływie kajakowym rzeką Wdą o którym w następnym poście. Pozdrawiam wakacyjnie!