Aura ostatnich dni w Trójmieście nie pozwalała na robienie dobrych zdjęć biżuterii, ale jakoś tak szkoda jak naszyjniki czekają na swoją kolej. Za to pozwala na spotkania typu Pabianice vs Gdańsk. Oczywiście blogowe spotkania w realu. Było świetnie co ja tam będę mówić. Dzięki Bellis za spotkanie. Jednak założenie bloga to był genialny pomysł mojego Brzydala, skutkujący poznawaniem fantastycznych ludzi:)) A wracając do biżuterii ten naszyjnik jest z kwarcem wiśniowym i posrebrzanymi rurkami. Szał jakiś panuje na te rurki, ponieważ zamówień mam sporo. Więc siedzę, robię i łapię skaczące po całym pokoju kuleczki wielkości 6 mm:) Powiem tylko tyle, że fajna, czysta, prosta praca. Taką lubimy. Nie to co wire wrapping:P A efekt też fajny. Bardzo błyszczące. Sama dla siebie nie wiem, na którą wersję się zdecydować. Pewnie skończy się jak zawsze, że zostanę z niczym.
To jest druga wersja z fluorytem. Pełna jeszcze bardziej błyszcząca.
Jeżeli chodzi o pogodę to jak pisałam dopisuje średnio, weekend za to był bardzo gorący co zaowocowało rowerową wycieczką nad morze. Ale już w tygodniu i zimno i pada i zimno i pada cytując za Kazikiem:)
Temperatura wynosiła w niedzielę 30 stopni Celsjusza, powietrze drgało nagrzane. Tłumy waliły na plażę. Przedzierając się rowerami poprzez spragniony słońca i innych rozrywek tłum dotarliśmy do bardziej wyludnionego zakątka plaży. Aż tak pusto nie było jak na zdjęciu, ale zdarzały się przebłyski ciszy i spokoju:)
Miesiąc sierpień to miesiąc spotkań jak widać. Nie tylko uroczych ludzi ale i urocze zwierzątka. Chełbia modra czyli aurelia aurita jest ślicznym krążkopławem z gatunku parzydełkowców. Jad jej nie jest groźny dla człowieka, więc nikt przy końcu wakacji, kiedy te stworzonka się pojawiają nie wyskakuje z piskiem z wody. No albo wyskakuje:P zależy od wieku i płci:)Dryfują sobie chełbie w pasie przybrzegowym, często na piasek wyrzucane przez silniejszą falę wysuszane są w promieniach słońca. Ten galaretowaty stwór o lekko różowym zabarwieniu, z widocznymi narządami podobno czuje, widzi i słyszy:) A to za pomocą zgrupowania na powierzchni szklistego ciała zestawu komórek zmysłowych wrażliwych na światło, substancje chemiczne i dźwięki. Dla mnie spotkanie chełbi w wodzie nieodmiennie kojarzy się z nostalgią mijającego lata i obowiązkowym pierwszym września w szkole:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Po pierwsze - naszyjniki wyglądają apetycznie (kurczę, chyba mam ochotę na jakieś kuleczki... na porzeczki niechybnie). Po drugie - czemu jak przyjeżdżam to robi się zimno i pada, a jak tylko noga za próg to 30 stopni i słoneczko?? po trzecie i najważniejsze - spotkanie było super, powtórka obowiązkowa! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Olu - produkuj, opisuj, spaceruj i fotografuj.
P.S. a my nawet nie dotarliśmy nad morze w Gdańsku. Dobrze, że w Gdyni nam się to udało :)